Witam wszystkich cierpliwych...
wiem, wiem, ze wyglada na to ze sie obijam,ale uwiezcie mi ze siedze srednio codziennie do 2 w nocy i ciagle mi cos nie wychodzi, a to fotki sie zatna, a to tekst skasuje (wczoraj o 2:17)..jestem juz zla i zniechecona, ale sprobuje jeszcze raz. (nie mowiac juz o kopie mojej siostry, ktory idzie jak...)
a wiec po raz kolejny opisuje co nastepuje....
rano wyjechalysmy na HorseShoe Band...gwozdz programu (przynajmniej mojego).
Po krotkiej przebiezce dotarlysmy na miejsce - CUDO! pieknie...Ameryka wiele zawdziecza rzece Kolorado, uwierzcie mi, to jakie zjawiska stworzyla nam ta rzeka to "nie do wiary" haha...
Skaly rzucaly cien na wode, a ja zlakniona zdjec, powiedzialam, ze nie wyjade, dopoki slonce nie wzejdzie. Co poniektorzy musieli czekac godzine w samochodzie dopoki ja sie nie naciesze (Mro&Sid pozdrowienia!:);) ).
P.S. Chce tu wrocic.
Ruszylysmy na podboj Rezerwatu Indian Navajo oraz sciezkamy Johna Wayne'a...
Zajechalysmy do miejscowosci Kayenta-gdzie pozniej mialysmy spac. Krazac w poszukiwaniu wymarzonych stekow, zahaczylam tubylcow (sztuk 3, Indiancy w kind of kowbojskich kapeluszach, bez zebow na przedzie jak sie okazalo:) ). Wygadali jak z filmu Taratino. Panowie cos tam wydukali (1 miejsce w miescie gdzie jest cos w rodzaju steka) po czym jede z nich wsadzil glowe do samochodu (zaczelam sie bac), obejrzal dokladnie wszystkie dziewczyny i zapytal czy nie damy mu 3 dolarow.....noga na gaz i juz nas nie bylo.
p.s. stech byl ohydny i piwa nie bylo (jak sie pozniej okazalo w calym miescie).
Pojechalysmy do Monument Valley...czwerwone skaly wyrastajace nagle w srodku pustkowia...pieknie.
Pozalowalysmy 60$ i nie pojechalysmy z przewdonikiem, ktory zabralby nas do osad Indian itp, ale w sumie przejazdzka szlakiem tez byla super...Klimacik rewelacyjny, po pwowrocie pozyczam i ogladam Pielgrzyma itp. filmy z Johnem Wayne'm
Wracamy do Kayenta, spimyw Hoilday Inn-najlepszy hotel w naszej wyprawie.
Sid&Mro ruszaja w poszukiwaniu alku, na marne. W rezerwacie nie ma ani alkoholu, ani kofeiny ani tytoniu. Nic dziwnego, ze kazdy zapytany o monopolowy byl tak wsciekly ze malo nie zabil, gdyby strzeli lufe od razu zycie byloby piekniejsze:)
A ha, dla wszystkich zainteresowanych: ISTNIEJE WINO BEZALKOHOLOWE! tu w rezerwacie podaja wlasnie takie, nie pytajcie jak to robia:)